środa, 28 sierpnia 2013

Farbowaniec.

~~~~

Zapomniałam Wam coś pokazać.Skończyłam i wrzuciłam do szafy. Ha a od pewnej miłej osoby dostałam filcową broszkę. Zobaczcie pasuje idealnie ;0)




A o czym tak właściwie zapomniałam? Wymęczyłam żakiet z mojej farbowanej wełny.

Dlaczego wymęczyłam? Bo go prułam dwa razy uważając ,że to bez sensu i za trzecim razem podjęłam decyzję ,że jednak na żakiet ta wełna nada się najlepiej bo: jest gryząca ,grubsza ,sztywniejsza od tych co ostatnimi czasy przerabiałam...

Dziergałam jak zwykle bez przekonania i odkładałam do kosza na potem i tak oto przyszedł czas na dokończenie nieszczęsnego rękawa i kawałka plisy....i po 2 miesiącach dziergania na raty jest.







Skończyłam dawno ,ale prezentacja na jesień jak znalazł ,wkrótce zacznie się szaleństwo czapek, szali, rękawiczek, mitenek i grubych swetrów ;0)

~~~~

czwartek, 15 sierpnia 2013

W głębokim morzu.

~~~~

Tak kombinowałam z tym sweterkiem by go skończyć przed wyjazdem i wrzucić do walizki.
Zabrałam więc "Morze" nad morze ;0) bo udało się skończyć na czas.


Wzór taki sam jak przy "Pudełku czekoladek",czyli szeroki luzak. Nitka tym razem  lniana oczywiście od pani Ewy ;0)

O samym lnie nie będę się rozpisywać,bo jest super i nie pyli,ciuchy po nim nie obłażą i ma fantastyczne kolory,a kupując je na mniejszych cewkach można dowolnie miksować i wychodzą fajne rzeczy.




Tym razem połączyłam kilka kolorów.Sweterek przerabiany jest w pięć nitek i użyłam tu przepięknego turkusu ,granatu chabrowego, granatu,atramentowego niebieskiego i ciemnej zieleni. Nitki łączyłam w różnych kombinacjach odcinając nitkę i dowiązując następny kolor.

W łączeniu nitek bardzo pomocna mi jest metoda supełkowa ,stosuję ją do różnych przędz od jakiegoś już czasu. Mogę ciąć i wiązać i nie mam supełków i nitek do wciągania -REWELACJA ;0)







Wzór: Własny
Włoczka: len na cewkach przerabiany w 5 nitek
Druty:3,5KP
Rozmiar: M

No i jak widzicie dzięki tej metodzie mogę miksować moje lny i robić różne kolorystyczne kombinacje bez tych beznadziejnych nitek do chowania-polecam, dla mnie to odkrycie roku.Lny ,bawełny ,bambusy wszystko pięknie się łączy.



A sweterek bardzo się przydał i na samej plaży i wieczorami na spacerze.







Okazało się ,że len turkusowy jest ciut grubszy od pozostałych dół jest więc nieco szerszy, a granat w pasie zwężył sweterek co mi nie przeszkadza jest jak taka  lekko rozkloszowana tunika,bo len układa się miękko ;0)


No i ładne zdjęcia na manekinie




Chyba nie muszę pisać ,że ten sweter po prostu uwielbiam? 
Za bajeczne, intensywne kolory, choć za niebieskim w sumie nie przepadam ,ale te granaty i turkusy ....mniam,mniam i za naturalność przędzy chłodzi i grzeje kiedy trzeba ;0) 

Jak dobrze ,że mam jeszcze jej zapas,łapy mnie świerzbią by jeszcze coś upleść z długim rękawem.


~~~~

Metoda supełkowa


~~~~

środa, 14 sierpnia 2013

Japońce.

~~~~

Dzisiaj nie będzie robótkowo. Wiele z Was pytało mnie o moje japonki czy są rzeczywiście tak wygodne i dlaczego?

Prosiłyście mnie o zdjęcia. Kurcze zrobiłam je ,ale mi wstyd bo japonki są złachane i brudne ,przydałoby im się pranie ;0)

No trudno pokażę, a potem wędrują do pralki.(Choć szarym i tak nie wiele pomoże pranie).

Tak jak wspomniałam pianka fit foam jest mięciutka ,ugina się i dopasowuje do kształtu stopy. Ma materiałową wkładkę więc stopa się nie przykleja jest komfortowo podczas upałów ,no i w tych klapkach chodzę wtedy od rana do wieczora. A jak one wyglądają?

Ano tak( ludzi o wrażliwych zmysłach uprasza się o nieoglądanie ;0))



Pierwsze szare, używane do bólu już mają 5, lat ale jeszcze zipią. Widać ,że z jednej strony materiałowa wkładka wyszła z ramki ,ale po domu i na podwórko mogą być ,poza tym jak wsadzę stopę to i tak nie widać defektu wkładki ;0) więc jeszcze nie zostały skazane na utylizację.

Tu widać jak pianka pod naciskiem odkształca się i takim oto sposobem dopasowuje się do stopy jej defektów i mankamentów. A stopa ma się bossskoo ;0) Jest otulona i dopieszczona.

















Odkształcenie pianki nie jest na stałe,po krótkiej chwili wraca na swoje miejsce ;0)

Drugie różowo-srebrne mają dwa paski inaczej montowane i niestety węższe na śródstopiu, bo ten sznurek między palcami jest nieco krótszy. Myślałam ,że w nich  nie będę chodzić, bo cisnęły,ale na szczęście moje rozciągnęły się i jak widać też już nieźle są złachane co świadczy o tym, że nie leżą w szafie ;0)


No i ostatnie fioletowe. Tym razem wybrałam fason by mocowanie paska było jak w pierwszych.


Te z kolei w odróżnieniu od dwóch pierwszych nie mają gładkiej wkładki lecz pianka jest przeszyta -pikowana.
Dla moich delikutaśnych stópek nie jest to najlepsze rozwiązanie ,wolę jednak te gładsze ;0) Nie powiem ,że są niewygodne no ale ...mają to ale, gładsze bardziej mi odpowiadają i już, ja po prostu czuję te przeszycia.


No to teraz wiem ,że w przyszłym roku będę szukać z bardziej gładką wkładką i obym znalazła bo powiem szczerze ,że to nie jest taka prosta sprawa,w sklepach stacjonarnych mogę o takich zapomnieć i najczęściej kupuję przez internet w outletach.

Czaję się na takie ;0)

No i to tyle pralka czeka. Sory za zdjęcia ,ale na stronie producenta nie ma ładnych zdjęć tych fasonów.

Post nie był sponsorowany, a szkoda Adidas mógłby podesłać mi jedną parę japońców nie obraziłabym się ;0)

~~~~


wtorek, 13 sierpnia 2013

Na wakacjach.

~~~~

Miało być parę dni, wyszło grubo ponad tydzień i wracać się nie chciało.
 Co się dziwić pogoda w tym roku strasznie nas rozpieszcza. W mieście przetrwać te upały to istny survival za to nad morzem...pod namiotem.... czysta przyjemność ;0)

Jak było? Sami zobaczcie ;0)


Były kije i 8 kilometrowe,codzienne marsze brzegiem morza ( gdzie ja tu na miejscu znajdę taką piękną trasę?)


Moi się opalali ,kąpali a ja zjawiałam się po jakichś 90 minutach szybkiego marszu i potem chłodziłam stópki ;0)


















Pierwsze dwa dni były ogromne fale jak nad oceanem prawie. W nocy tak morze huczało ,że miałam wrażenie ,że śpię na dworcu kolejowym i przejeżdża niekończący się pociąg towarowy ;0)


Potem morze złagodniało, woda była cieplutka jak nigdy....nie pamiętam kiedy ostatni raz kąpałam się w morzu ,bo zawsze wymiękałam gdy zamoczyłam stopy,a tym razem szaleliśmy ;0)

Plaża długa i szeroka i co kocham tu najbardziej? Jak widać brak tłumów ;0) Czysta woda ,czysta plaża, morze a nie zatoka - to moje miejsce.

Nawet dwie foki widzieliśmy ,niestety zdjęć nie będzie ,bo były bidulki martwe, morze je wyrzuciło ;0( Zawiadomiliśmy odpowiednie służby.















Zawsze było pełno miejsca do rozbicia swojego koczowiska na plaży.

Nawet znalazło się trochę czasu na dzierganie.

Nie śmiać się z kapelusza ;0) Pożyczony od Florki bo mój szanowny zapomniał własnej czapki z domu i spacyfikował moją ( trzeba było chronić łysą głowę) a ja jakoś musiałam sobie radzić szczelnie zakrywając wszystko co wystawało ;0)

I tak mnie słońce dorwało nie pomógł nawet filtr 50, następnym razem wezmę 50+.



Robótki nie pokażę jak przyjechałam wszystko sprułam, chyba robiłam po to by mieć co pruć po powrocie ;0)

Znajdowali się również i tacy maniacy na plaży ;0) Niedaleko była wieża przekaźnikowa i tu był jako taki zasięg...ciekawe co on tam widział na tym ekranie w takim słońcu?


Za wszelką cenę być w sieci, ja wymiękłam gdy mi pocztę ściągało dwa dni na smartfona ;0)


Były też piękne zachody słońca i puszczanie lampionów na plaży




 A tu dowód jak mnie dorwało słoneczko i to nie podczas plażowania tylko moich marszów. Opaliły mi się nigdy nieopalane łydki od spodenek do butów ;0)


Potem te miejsca nie dość ,że były czerwone i piekły to jeszcze swędziały, bo dostałam uczulenia, z którym walczyłam tydzień - no i jak tu kochać plażowanie?

Chodziłam zawsze w pełnych butach. Pod koniec raz wybrałam się tylko w sandałach i to był ogromny błąd.
Dobre sandały,bo Campusy wróciłam z krwawiącymi stopami ,bo zrobiły się pęcherze na małych palcach a potem pękły.
To nie było jednak najgorsze,wsypał się piasek pod podeszwy stóp, jak to w sandałach bywa i tam zrobił mi się pęcherz wodny. No to sobie wyobraźcie jak się potem chodziło - w trasę ostatnie dwa dni nie poszłam.

Ratowały mnie tylko japonki Adidasa z pianką fit foam, moje najkochańsze, złachane ale stopy ratują, to najlepiej w życiu wydane 80 zł na japońce. Piorę je w pralce i używam 5 sezon,wkładka mi trochę wyszła,ale do lasu mogły być. Mam już kolejne dwie pary jedne kupione rok temu drugie w tym roku. Jak przestaną je produkować to się zapłaczę, dla mnie to odkrycie życia ;0)

No i na koniec chciałam piękną fotkę pamiątkową ,na biurko i taką dla rodziny, ale z moim Małżem tylko da się tak ;0)



Za grosz powagi ;0) Uwierzcie mi ta jest najlepsza i najładniejsza ,jak zrzuciłam wszystkie to się sama popłakałam ze śmiechu z min mojej połowy he ,he.

No i jeszcze jedna piękna fotka rodzinna, wszyscy z wywalonymi jęzorami łącznie z psem ;0)


Najważniejsze ,że FAJNIE było ;0)

~~~~