wtorek, 17 maja 2011

Bolerko "Tulip tatoo".

~~~~

No przecież mówiłam ,że te kwiatki wciąż za mną łażą .... no i znowu je wcisnęłam ,tym razem na plecy.

Własnego tatuażu nie posiadam za to mam dziergany ;0)

W kartonie leżał motek zielono-oliwkowej "Sonaty" ,kolor którego nie mogę dokupić ,no nie ma i już ,są inne ale nie ten ,znalazłam też niepełny motek jasnozielony i beżowy.

Przypomniało mi się też ,że mam zielony i amarantowy top ,których nie noszę bo nie mam co na ramiona włożyć.

Takim oto sposobem ulęgła się myśl na zrobienie bolerka.No oczywiście nie obeszło się bez prucia ,jak czarna seria , to czarna seria.
Po przygodach z tulipanami nabrałam mniej oczek i tym razem bolerko zrobiłam za małe , gdy brakowało tylko malutkich rękawków ....fru poszło w niebyt.

Nie rzuciłam robótki w kąt, o dziwo , tylko z uporem maniaka( zodiakalny baran jestem,choć czasami nawet i nie zodiakalny ;0))) zaczęłam ponownie.

Ściągacz poleciałam na drutkach 2,dzięki temu jest właściwy , a nie rozwleczony , resztę na 3 ,wzór jest na plecach bo z przodu wypadłby w miejscu strategicznym ;0),robiony jest bezszwowo ,rękawki też,wykończenia to I-cord (sposób wykonania umieszczałam w technice).

Wyszło małe zgrabne i przydatne.


Chyba muszę zmienić guziczki na płaskie, te na stópkach są słodkie , ale za bardzo odstają i plisa też odstaje,faluje i źle się układa.
~~~~