niedziela, 29 listopada 2015

On the move.

~~~~

Nadszedł czas na przerobienie zakupionych Dropsów. Na pierwszy ogień poszedł Lace.

Nie uśmiechała mi się wizja przerabiania cienizny, choć włóczka piękna i szlachetna.

Chodziła mi też od dawna chusta projektu Hani, więc postanowiłam połączyć te dwie idee w całość, włóczce i projektowi nadać materialnego życia.

Chusta w moim zamyśle musiała być nieco większa, połączyłam więc ze sobą 3 nitki Lace i powtórzyłam dodatkowo środkowy panel wzoru.

Chusta wyszła idealnie.Jest miękka, lejąca, przyjemna tylko wtulić się i nosić.




Wzór: On the move
Druty: 4KP
Włóczka: Lace Drops 200g


Teraz muszę zrobić drugą taką samą dla mnie, ta poleciała za ocean do mojej przyjaciółki zdobi ją i cieszy oko.

Sam wzór jest napisany super, robi się szybko i przyjemnie a efekt...sami widzicie ;0)

~~~~

piątek, 27 listopada 2015

Dzień za dniem...

~~~~

Strasznie szybko biegnie ten czas, ani się obejrzysz a już święta za pasem, tak zupełnie nie dawno było słońce i ciepło. Zamykałam lato w słoikach, a teraz gdy je otwieram, zajadam robi mi się ciepło na wspomnienie tamtych dni.

Długo nie pisałam, bo po prostu nie chciało mi się pisać o zmartwieniach, które zaprzątnęły moją przestrzeń życiową.

Historia jest długa, ale opowiadać wszystkiego nie mam czasu ani siły.

Ostatnio kopię się z naszą służbą zdrowia i mam dość...nie wiem jak to napisać, bo lekarze to mądrzy ludzie (podobno) ale ja mam nieodparte wrażenie, że mam niestety z samymi debilami do czynienia, którzy wręcz twierdzą, że powietrza nie ma bo na szkiełku pod mikroskopem nie jest widoczne.A jak się odezwiesz, coś zasugerujesz to cię ofuczą i każą leczyć samemu i chyba to mi pozostaje jak zwykle.

Badania porobiłam wszelkie możliwe i dostępne dla mnie, problem jest a przyczyny nie widać, wszystko w normie. W końcu był szpital i....powtórzono wszystkie badania, które im dostarczyłam i oczywiści nic nie wyszło, no zdziwiłabym się gdyby wyszło.Poszłam tam by zrobiono mi badania których nie mogę wykonać laboratoryjnie czy w przychodni, bo nie ma takiego sprzętu i możliwości. Szpital to szpital i ma te wszystkie magiczne maszyny...jak widać nie dla wszystkich.

I usłyszałam, że jak będzie boleć to trzeba zrobić badanie specjalistyczne..no heloł, ale my tu nie jesteśmy bo nie boli tylko właśnie boli i to od maja. No to się dowiedziałam, że procedura nie przewiduje bla,bla bla i że to nie oni robią tylko na innym oddziale. Słowem mam się bujać, dostałam wypis i musiałam się zarejestrować na planowe przyjęcie (drzwi obok ) na inny oddział, by mi to badanie zrobili...zrobią w marcu przyszłego roku.

Ja olałabym to może - stara jestem ;0), ale sprawa nie dotyczy mnie tylko mojego dziecka jedynego.

Dochodzę do wniosku, że lekarze to nam nie pomogą, bo liczy się tylko procedura i jak już nic nie wiedzą a trzeba coś powiedzieć, to takie głupoty opowiadają , że mi szczęka nie raz opadła i zastanawiałam się czy dobrze słyszę i gdzie ja właściwie jestem?

Jeden z pomysłów to taki żeby dziecko do psychiatry posłać i psychotropy podać wtedy się wyciszy i przestanie jęczeć, że ją boli.

Drugi pomysł, że to alergia ( miała robione testy alergiczne, które nic nie wykazały) bo za dużo serków typu Danio je - szczegół moje dziecko nie tyka tych gówien od lat za to chętnie je własny, szczepiony jogurt naturalny...i niestety źle trafiła, bo ja pilnuję kuchni...no ale jak się nie wie co dolega i nawet nie zrobi wywiadu co dziecko jada itp. to tak jest. O innych pomysłach nie wspomnę po prostu ZGROZA.

Dużo czasu więc zajmuje mi doszukiwanie się przyczyny, przekopywanie internetu w poszukiwaniu suplementacji, naturoterapii by pomóc mojemu dziecku, bo jak widać konwencjonalna medycyna nie leczy tylko ma procedury.

Jest trochę lepiej, suplementuję moje dziecko witaminami, minerałami i mam nadzieję ,że się z tym problemem uporamy.

Dobra koniec jęczenia wyżaliłam się publicznie, ja półdupki spinam i się nie poddaję, mimo, że straciłam resztkę wiary w lekarzy, że mi się moje wyniki też trochę po drodze rozjechały( pewnie stres i muszę pomyśleć o sobie) no i teraz chodzę na kolejną serię zabiegów rehabilitacyjnych na skręcone kończyny dolne ;0) czasu mi to trochę zabiera bo trwać ma 4 tygodnie.
No cóż wolę to niż artroskopię stawu, biegam więc jak ta sarenka skoro świt ;0) 

~~~~

Ze świata drutów...dzierga się...i wydziergało się...na zimę, by była kolorowa np.:szaliki i czapki.





Włóczka nie z tych nieprzyzwoicie drogich i szlachetnych za to pięknie pofarbowana Alize. 
Wzór we wszystkich szalach jest jednakowy.





Każdy szal dostał również swoją spinkę do kompletu, a serduszko zostało ze mną ;0)




Czapki są wykonane prostym ściągaczem. Żeby były grubsze i cieplejsze przerabiałam dwie nitki razem. Musiałam odwinąć motek tak by po złożeniu nitek kolor pasował do siebie.








No to sypnęłam Wam zdjęciami zamiast dziergać, a Dropsów w promocji nakupiłaaaam.....teraz trzeba to przerobić.

A jeżeli ktoś nie za bardzo lubi grubą, ciepłą wełnę, albo myśli o lecie to donoszę,że Pani Ewa wrzuciła trochę lnów na sprzedaż i kusi..mnie osobiście ciągnie do energetycznych kolorów bordo, oranż mrrr...

Pozdrawiam Was ciepło i nie chorujcie, bo zdrowie stracicie :0)

~~~~