poniedziałek, 4 maja 2015

Żyć kolorowo.

~~~~

Za każdym razem obiecuję sobie, że już jutro na pewno napiszę na blogu, potem nastaje kolejne jutro i następne i mija tydzień i się dziwię, że mam kolejny poniedziałek....też tak macie?

Jak tylko poczuję słońce i ładną pogodę to z niczym nie mogę się wyrobić, bo wyciągam rower i czas szybko mi płynie ;0)

Dzisiaj jest kolejny poniedziałek więc wreszcie napiszę i będzie dużo zdjęć ;D

Zaliczyłam największą porażką żużlową na  Narodowym w Warszawie, emocje już opadły, ale złość pozostała jak można tak spieprzyć międzynarodową imprezę? Jeżeli nie wiecie zapytajcie warszawiaków.

Humory mieliśmy znakomite, atmosfera też była super do momentu kiedy rozpoczęły się zawody. Od pierwszego biegu już nie szło a potem było już coraz gorzej.







Czasami mam wrażenie, że warszawka wszystko robi na siłę kompletnie się nie znając, zazdroszcząc takich imprez prowincji ( bo w sądzie ulicznej wielu z warszawiaków mówiło, że żużel to sport prowincjonalny), bo to Stolyca i potem właśnie tak wychodzi jak wyszło i nie ma winnych jedni zwalają na drugich a my prowincjonalne kiepki powinniśmy się cieszyć, że byliśmy na TAAKIEJ imprezie - żenada.

Najpierw na Narodowym był basen teraz była piaskownica z 23 biegów odbyło się ich zaledwie 12, wykluczanie zawodników za taśmę, której nie było bo nie działała i nie potrafili naprawić więc zawodnicy startowali na światło( nie wiem czy na meczach juniorskich startują na światło może kilkanaście lat temu i owszem)...reszty nie skomentuję...ech zostawcie wy lepiej organizację imprez żużlowych prowincji wstyd na cały świat, takich mistrzostw świata jeszcze nie było.




Pożegnanie Tomka Golloba miało być na początku imprezy, ale oczywiście przełożono na koniec gdzie większość ludzi nieźle wkurzona opuściła stadion....nieładnie organizatorzy takich rzeczy się nie robi Mistrzowi to miało być godne pożegnanie.

No to wylałam żale i trzeba żyć, a najlepiej kolorowo ;0)

To jeszcze jedno moje wspomnienie Szwecji jak widać dzierga się i tam jak najbardziej kolorowo.


Moja szafa też barwy zmienia co będzie widać w kolejnych robótkach, z ciemnych kolorów zdecydowanie uderzyłam w jasne, optymistyczne barwy i dobrze mi z nimi.

Moje melanże wszystkie ukończone, robótki się udały jestem zadowolona teraz tylko fotki i prezentacja dla Was.

Na drutach też kolorowo, żeby było śmieszniej to sprułam mój sweter w paski, wyprostowałam wełnę i robię go jeszcze raz bo był za szeroki w ramionach a kolory mi się podobały...wiem głupota,bo włóczka żadna specjalna i prucie tych moherów to też upierdliwa sprawa...widać w deszczowy dzień bardzo mi się nudziło i jakbym nie miała nowych, nieprzerobionych włóczek w szufladzie takich jak ten energetyczny pomarańcz.



Na tą włóczkę też długo nie miałam pomysłu i nadal nie jestem pewna czy go mam w każdym razie dzieje się coś tam i pruje i nie wiem do końca czy powstanie bo obawę mam jedną , że zabraknie włóczki na rękawy a nie dokupię bo to "Cashmira" pofarbowana przez pewną sympatyczną Włoszkę.

W majowy plener oczywiście moja energetyczna robótka pojechała ze mną


 


 



No i czas na zmianę roweru, ale o tym następnym razem, bo to wcale nie jest prosta sprawa i powoli tracę nadzieję i cierpliwość.

Na bulwarze gotowano żurek na gęsinie na wielkiej patelni



Potem była degustacja....pyyszna zresztą ;0)

I na koniec stare samochody, mi najbardziej gębusia uśmiechała się do jaśkowego Mini ;D


Na dzisiaj już wystarczy, pozdrawiam Was i życzę duuużo czasu, bo mi go ciągle brakuje.

~~~~