wtorek, 13 sierpnia 2013

Na wakacjach.

~~~~

Miało być parę dni, wyszło grubo ponad tydzień i wracać się nie chciało.
 Co się dziwić pogoda w tym roku strasznie nas rozpieszcza. W mieście przetrwać te upały to istny survival za to nad morzem...pod namiotem.... czysta przyjemność ;0)

Jak było? Sami zobaczcie ;0)


Były kije i 8 kilometrowe,codzienne marsze brzegiem morza ( gdzie ja tu na miejscu znajdę taką piękną trasę?)


Moi się opalali ,kąpali a ja zjawiałam się po jakichś 90 minutach szybkiego marszu i potem chłodziłam stópki ;0)


















Pierwsze dwa dni były ogromne fale jak nad oceanem prawie. W nocy tak morze huczało ,że miałam wrażenie ,że śpię na dworcu kolejowym i przejeżdża niekończący się pociąg towarowy ;0)


Potem morze złagodniało, woda była cieplutka jak nigdy....nie pamiętam kiedy ostatni raz kąpałam się w morzu ,bo zawsze wymiękałam gdy zamoczyłam stopy,a tym razem szaleliśmy ;0)

Plaża długa i szeroka i co kocham tu najbardziej? Jak widać brak tłumów ;0) Czysta woda ,czysta plaża, morze a nie zatoka - to moje miejsce.

Nawet dwie foki widzieliśmy ,niestety zdjęć nie będzie ,bo były bidulki martwe, morze je wyrzuciło ;0( Zawiadomiliśmy odpowiednie służby.















Zawsze było pełno miejsca do rozbicia swojego koczowiska na plaży.

Nawet znalazło się trochę czasu na dzierganie.

Nie śmiać się z kapelusza ;0) Pożyczony od Florki bo mój szanowny zapomniał własnej czapki z domu i spacyfikował moją ( trzeba było chronić łysą głowę) a ja jakoś musiałam sobie radzić szczelnie zakrywając wszystko co wystawało ;0)

I tak mnie słońce dorwało nie pomógł nawet filtr 50, następnym razem wezmę 50+.



Robótki nie pokażę jak przyjechałam wszystko sprułam, chyba robiłam po to by mieć co pruć po powrocie ;0)

Znajdowali się również i tacy maniacy na plaży ;0) Niedaleko była wieża przekaźnikowa i tu był jako taki zasięg...ciekawe co on tam widział na tym ekranie w takim słońcu?


Za wszelką cenę być w sieci, ja wymiękłam gdy mi pocztę ściągało dwa dni na smartfona ;0)


Były też piękne zachody słońca i puszczanie lampionów na plaży




 A tu dowód jak mnie dorwało słoneczko i to nie podczas plażowania tylko moich marszów. Opaliły mi się nigdy nieopalane łydki od spodenek do butów ;0)


Potem te miejsca nie dość ,że były czerwone i piekły to jeszcze swędziały, bo dostałam uczulenia, z którym walczyłam tydzień - no i jak tu kochać plażowanie?

Chodziłam zawsze w pełnych butach. Pod koniec raz wybrałam się tylko w sandałach i to był ogromny błąd.
Dobre sandały,bo Campusy wróciłam z krwawiącymi stopami ,bo zrobiły się pęcherze na małych palcach a potem pękły.
To nie było jednak najgorsze,wsypał się piasek pod podeszwy stóp, jak to w sandałach bywa i tam zrobił mi się pęcherz wodny. No to sobie wyobraźcie jak się potem chodziło - w trasę ostatnie dwa dni nie poszłam.

Ratowały mnie tylko japonki Adidasa z pianką fit foam, moje najkochańsze, złachane ale stopy ratują, to najlepiej w życiu wydane 80 zł na japońce. Piorę je w pralce i używam 5 sezon,wkładka mi trochę wyszła,ale do lasu mogły być. Mam już kolejne dwie pary jedne kupione rok temu drugie w tym roku. Jak przestaną je produkować to się zapłaczę, dla mnie to odkrycie życia ;0)

No i na koniec chciałam piękną fotkę pamiątkową ,na biurko i taką dla rodziny, ale z moim Małżem tylko da się tak ;0)



Za grosz powagi ;0) Uwierzcie mi ta jest najlepsza i najładniejsza ,jak zrzuciłam wszystkie to się sama popłakałam ze śmiechu z min mojej połowy he ,he.

No i jeszcze jedna piękna fotka rodzinna, wszyscy z wywalonymi jęzorami łącznie z psem ;0)


Najważniejsze ,że FAJNIE było ;0)

~~~~