czwartek, 18 lipca 2013

Nie miała baba kłopotu....

~~~~

...to sobie pulsometr kupiła.
O taki fajny gadżet, po taniości, w Lidlu ;0) Miał dobre opinie na forach to się skusiłam.



Na profesjonalny szkoda mi kasy, bo kosztuje koło 300 zł, a niektóre nawet 1300zł.
Ja tam wyczynowiec nie jestem komputerki mi niepotrzebne.Wolę włóczki kupić ;0)

Po co mi właściwie pulsometr? Chciałam świadomie trenować i ciekawa byłam w jakim zakresie tętna dymam na rowerku podczas treningu no i.... i się zdziwiłam jak założyłam to ustrojstwo.

Eee tam zdziwiłam, przeraziłam ,bo mój pulsometr dawał mi po gałach czerwoną lampką ,że przekroczyłam zakres mojego tętna maksymalnego,przy okazji też piszczał ,ale na szczęście muzyka wszystko zagłuszyła. Najśmieszniejsze było to ,że nie plułam płucami i spoko luz mogłam dokręcić sobie więcej.

Po pierwszym treningu z pulsometrem gotowa byłam zapisać się na wizytę do kardiologa ,założyć Holtera, zrobić EKG spoczynkowe i wysiłkowe i jeszcze inne cuda.

No ale od czego mamy internet? Zaczęłam jednak najpierw zgłębiać wiedzę "tajemną" na temat tętna, obliczeń itp. Okazało się ,że wzorów jest cała masa i ten według którego wylicza mój pulsometr jest najmniej dokładny.Taki prosty jak budowa cepa nie uwzględnia wielu rzeczy.

Po przeliczeniu kolejnych dwóch bardziej skomplikowanych wzorów różnica w tętnie maksymalnym jest dość spora pulsometr gada, że 174 maks a potem to chyba karetka ,według pozostałych wzorów mój  maks to 185.

Na ostatnim treningu mój maksymalny puls orbitował w granicy 182 ,więc kardiologa i badania mogę odpuścić.

Wnioski :
1. ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

2. aby pulsometr działał w prawidłowych zakresach muszę się odmłodzić ;0)

Na razie spróbuję ustawić ręcznie strefę,w której mogę jeździć i wypróbuję w piątek,jak nie to się odmłodzę a co?
Bez liftingu i operacji będę mieć dychę mniej ;0)
Nie będę też się oszczędzać,bo mi pika i świeci, zobaczę jakie osiągnę wtedy maksymalne tętno.

Zamierzam też zabrać pulsometr nad morze i maszerować z kijami.
Ciekawe w jakim tempie będę musiała chodzić ...no i żeby się nie okazało teraz, że sprint z kijami muszę uprawiać ;0)

No i na koniec żeby nie było tak technicznie,nudno i nie na temat pokazuję spinkę ,którą wygięłam na zamówienie.



Spinki pofrunęły do właścicielki,myślę ,że się spodobają.

A ja zabieram swój nowy gadżet

 i idę testować w terenie.
~~~~

1 komentarz:

  1. Widze, ze wciagnelo Pania :) na calego a u mnie ta sama historia haha Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń