wtorek, 8 czerwca 2021

Miotam się.

 ~~~~~

Ostatnio nie miałam jakoś weny na pisanie za sprawą wydarzeń, które mnie porządnie zirytowały i podcięły mi skrzydła. Niestety debile się nie sieją tylko rodzą i dosyć często udaje mi się na takich trafić. Pech.

Nawet nie wiem od czego zacząć. Sprawa dotyczy mojego ogródka, pielęgnowanego z dużym trudem, bo ziemia licha, kupiłam wory ziemi, nawozy, kompost, rośliny, kopię, sieję, chodzę pielić, podlewam, zasilam cieszę się każdym wzrostem.

W tamtym roku walczyłam z sąsiadką, która wypuszczała psa, a on robił sobie toaletę w moim ogródku i miałam dość sprzątania odchodów. Udało się, pani nawet podlewała mój ogródek kiedy wyjeżdżałam i lubi też się tam przespacerować w upalne dni, bo jest cień.

W tym roku chciałam dokupić drugiego powojnika na płot, bo mój pnący clematis vitalba mimo bujnego wzrostu słabo pokrywa płot od dzielącej mnie obok posesji. Wszystko to wina ziemi u mnie niestety tak bujny nie jest choć rośnie 12 lat 🙈 kilka bujnych pędów okala szczyt siatki. Podwiązałam je puszczając na linkach na starą gruszę by tam swobodnie piął się w górę może stworzyłby ścianę zieleni. 

Właśnie wchodzi w okres kwitnienia.


Niestety nie w tym roku, mój powojnik już nie zakwitnie, bo przyszedł burak i podciął pędy na wysokości 1,2 m wszystkie pędy więdną 😢

Na płocie powiesiłam starą roletę bambusową, bo nie mam zamiaru siedzieć w kurzu kiedy parkują samochód, o smrodzie nie wspomnę.

Po lewej stronie, przy słupku widać jaki „gęsty” był powojnik. Co jest w wiadrze zdradzę później.

Oczywiście wszczęłam awanturę i co usłyszałam, że on miał prawo bo mu samochód rysował. Zapytałam czy na prawdę jest taki głupi czy udaje? I czy rzuca samochodem na wysokość 1,5 m przy parkowaniu aby miękki powojnik mu auto porysował?

No i przede wszystkim nie miał prawa, bo nie on go kupił, sadził i pielęgnował to mi wyrządził szkodę materialną, poza tym słowem się nie odezwał, że cokolwiek mu przeszkadza, a przerastające na drugą  stronę pędy mu rysują auto, nie mówiąc już o zamiarze wycięcia o czym powinien poinformować mnie pisemnie i dać czas na podjęcie działania i to kwalifikuje się na mandat karny i wezwanie policji.

Bezczelnie wyczekał moment kiedy mnie nie będzie w ogródku (a jestem często) i dokonał zniszczeń, to jest po prostu brak szacunku do cudzej własności i pracy. Powiedziałam, że jeżeli jeszcze raz tknie moje krzaki wzywam pały.

Nie dziwię się, że wyciął przerastające bzy czy dzikie odrosty gruszy na kolczastej ałyczy, ale mój powojnik?

Zresztą jak widzicie na zdjęciach nie są to jakieś bujne krzaczory, facet dla mnie jest śmieszny i pipa nie kierowca.
Zresztą nie omieszkałam mu tego wytknąć pytając czy to krzaki z płotu wyskakują jak on podjeżdża i rysują mu samochód? Wystarczy parkować kawałek dalej, a nie jak debil pod samą siatką dlatego, że stawia samochód w samym wjeździe od bramy na podwórko, gdzie powinno być miejsce dla karetki czy straży w razie czego i to nie jest parking.

Chodzę cała do tej pory, w domu popłakałam się z nerwów, a w nocy spać nie mogłam.

To co napisałam to ujęłam bardzo subtelnie, ale dziada wyzywałam bardziej brzydko i opieprzyłam żonę kiedy się wtrąciła, która mi próbowała chyba udowodnić, że nie wie kim jestem i pierwszy raz na oczy mnie widzi, a mają okna na mój ogródek, parkują mi pod nosem i nasze dzieci się razem bawiły.
Jestem kurde nagle niewidzialna.

Mówię Wam sąsiad musiał mnie odciągać od płotu, bo by chyba do rękoczynów doszło, słowem jatka i jazda przez dwa dni.

A najgorsza jest bezsilność i fakt, że nie mam żadnych praw i gdzie się odwołać, bo ani administracja domów nic nie zrobi - kazali mi się z nim dogadać, zapytałam czy jak mu wrzucę koktajl Mołotowa przez płot to też nic nie zrobią i jemu każą się ze mną dogadać? 
Mają to w dupie i nie zadadzą sobie żadnego trudu mimo, że jest lokatorem gminnym, a nie właścicielem lokalu, ale jak widać oni maja większe prawa niż właściciele do których się niestety zaliczam.

Ani straż miejska, bo to ogrodzony teren wspólnoty, nie ma znaków więc oni nic nie mogą.
Mogę sobie zadzwonić na policję albo wszcząć sprawę z powództwa cywilnego o zniszczenie mienia taką dostałam od nich poradę 😡🤬


Siedzę i popijam Martini Fiero i miota mną. 

Podcięto mi chęci, wiarę w sprawiedliwość, że własność jest święta a komunistyczny kołchoz dawno odszedł w zapomnienie i święty spokój, wraz z moim powojnikiem.
Usłyszałam, że mam sobie znaleźć inne hobby i dać spokój, to tyle odnośnie wsparcia najbliższych.

Oznacza to tyle, że cokolwiek robię w swoim życiu jest nieistotne, jest pierdołą, a mój trud czy poświęcenie są nic nie warte, nie mają żadnej wartości i mogą być podeptane bez żadnych konsekwencji, bo nie warto się nad nimi w ogóle pochylać.

Zrobiłam w tamtym roku na jesieni sadzonki winobluszczu, wsadziłam patyki w wiadro z ziemią, przezimowały i puściły korzenie, przesadziłam je osobno i się przyjęły, na razie są w doniczkach, ale pewnie będę musiała znaleźć miejsce, wykopać dół, wrzucić wór dobrej ziemi i dopiero je zasadzić. 


Myślałam, że zagęszczą siatkę razem z hederą, którą też przesadziłam z innego miejsca gdzie bujnie rośnie, niektóre gałązki się przyjęły, ale muszę też dosadzić nowe.


 Pytanie czy mi się w całej tej sytuacji chce i czy nie szkoda mojej pracy?
Bo przecież inni mają prawo mi wykarczować wszystko co chcą, a ja nie mam żadnych praw ani wsparcia. 🤷‍♀️

 Musiałabym też zadbać o nawożenie moich roślin, a szczególnie ściętego powojnika. Zawsze miałam skrupuły, bo to co dobrze działa, jest naturalne niestety niezbyt pachnie. 

Tym razem chyba już nie mam i w wiadrze pod białą włókniną robi się zemsta czyli gnojówka z pokrzyw. Podwójnie dobra, bo zasilę rośliny i śmierdzi okropnie, znalazłam więc jej zacne miejsce przy samochodzie oprawcy. 
Chyba będę ją robić do późnej jesieni, a może też zrobię oprysk roślin przy płocie 😜